-Może...Może -powiedziałam z nadzieją.
Ruszyłam pierwsza,a klacz a mną.
Dotarłyśmy do ubojni.Była straszna nawet na zewnątrz budziła we mnie lęk.
-Nie bój się-powiedziała też trochę zlęknięta Galicja.
-Dobra-uspokoiłam się.
Podeszłyśmy do drzwi,już miałyśmy wejść,gdy nagle zza budynku usłyszałam rżenie.
-Black!-zarżałam i zaczęła biec w stronę rżenia.
Galicja pobiegła za mną.Zobaczyłam Blacka,przywiązanego do palika,był malutki.
-Balck!-krzyknęłam.
-Kara!-zarżał ogier.
-Kochany!-podbiegłam do ukochanego-Och zaraz cię uwolnię.
Zaczęłam kopać w palik,aż w końcu wyszedł z ziemi.
-Black chodź z nami,gdy będziemy w dobrym miejscu uwolnimy cię od tych sznurów.
-Dobrze-ogier zaczął za nami galopować.
Palik ciągnął się za nim,ale na szczęście nikt nas nie usłyszał jak uciekaliśmy.
-Ludzie będą mieli niespodziankę-powiedziałam dysząc.
Tak się cieszyłam,że aż zaczęłam wierzgać,gdy biegliśmy.
-Hah!-zaśmiałam się.
Byliśmy już na terenach stada.
Zatrzymaliśmy się w końcu na padoku.
Galicja powiedziała:
<Galicja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz