- Nie, wolę ćwiczyć i się zahartować przed zimą. - odpowiedziałem kłusując w stronę ścieżki.
Konie dziwnie się na mnie popatrzyły. Nie było to bardzo miłe...
- Wolę być sprawny, niż galopować po zaspach z prędkością pięciu kilometrów. Niektórym z was, przydałby się trening... - rzekłem wrednie.
Odwróciłem się i szybko ruszyłem cwałem. Po drodze postanowiłem, że popływam. Skwar bardzo doskwierał zwierzętom, a najbardziej czarnym.
W kilka chwil znalazłem się w pięknej dolinie. Było tam dość dużo kłód i połamanych drzew, przez co trenowałem skoki. Przystałem na chwilę obok strumyka i ochłodziłem. Potem zrobiłem sobie mały odpoczynek w cieniu.
Wyruszyłem ponownie w drogę. Powoli wstałem z ziemi i próbowałem wejść na strome zbocze. Po jakiś dziesięciu minutach, udało się. Potem jeszcze mały spadek i byłem przy wodzie. Było to piękne jezioro i krystaliczną wodą. Na horyzoncie malowały się szczyty gór, które tworzyły wspaniały widok.
Najpierw zamoczyłem nogi w wodzie, gdzieś do kolan. Postałem tak trochę, ponieważ woda była bardzo zimna. Brodziłem w jeziorze, w poszukiwaniu wodorostów. Chciałem ich spróbować, chociaż nie wyglądały zachęcająco. Znalazłem jeden samotny glon. Schyliłem łeb i spróbowałem. Na początku były ohydne, ale potem... dało się zjeść. Po pięciu roślinach, jakoś będzie wchodzić. Zanurzyłem się bardziej. W tej chwili nie czułem już dna. Nie miałem dwóch metrów, więc go nie czułem.
Wyszedłem z wody i położyłem się obok kamienia. Okrywał go cień drzewa, a woda była bardzo blisko. Usłyszałem szelest... Jestem śledzony... Super. Ja jednak nic nie robiłem. Wolę rozkoszować się tym pięknym miejscem i widokiem. Ujrzałem cień... Konia.
- Śledzisz mnie? - zapytałem.
<Jakiś koń?>
Konie dziwnie się na mnie popatrzyły. Nie było to bardzo miłe...
- Wolę być sprawny, niż galopować po zaspach z prędkością pięciu kilometrów. Niektórym z was, przydałby się trening... - rzekłem wrednie.
Odwróciłem się i szybko ruszyłem cwałem. Po drodze postanowiłem, że popływam. Skwar bardzo doskwierał zwierzętom, a najbardziej czarnym.
W kilka chwil znalazłem się w pięknej dolinie. Było tam dość dużo kłód i połamanych drzew, przez co trenowałem skoki. Przystałem na chwilę obok strumyka i ochłodziłem. Potem zrobiłem sobie mały odpoczynek w cieniu.
Wyruszyłem ponownie w drogę. Powoli wstałem z ziemi i próbowałem wejść na strome zbocze. Po jakiś dziesięciu minutach, udało się. Potem jeszcze mały spadek i byłem przy wodzie. Było to piękne jezioro i krystaliczną wodą. Na horyzoncie malowały się szczyty gór, które tworzyły wspaniały widok.
Najpierw zamoczyłem nogi w wodzie, gdzieś do kolan. Postałem tak trochę, ponieważ woda była bardzo zimna. Brodziłem w jeziorze, w poszukiwaniu wodorostów. Chciałem ich spróbować, chociaż nie wyglądały zachęcająco. Znalazłem jeden samotny glon. Schyliłem łeb i spróbowałem. Na początku były ohydne, ale potem... dało się zjeść. Po pięciu roślinach, jakoś będzie wchodzić. Zanurzyłem się bardziej. W tej chwili nie czułem już dna. Nie miałem dwóch metrów, więc go nie czułem.
Wyszedłem z wody i położyłem się obok kamienia. Okrywał go cień drzewa, a woda była bardzo blisko. Usłyszałem szelest... Jestem śledzony... Super. Ja jednak nic nie robiłem. Wolę rozkoszować się tym pięknym miejscem i widokiem. Ujrzałem cień... Konia.
- Śledzisz mnie? - zapytałem.
<Jakiś koń?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz